czwartek, 21 lutego 2019
Šče my ne propali!
Na moje małoj hospodarci domašniuj roboty po vucha.
A čas jak dikij biežyt.
Vitkie 2 hodiki ispołniłoś, Nataškie tut zara na vesnu 4 bude.
Radosno byvaje, i sumno byvaje.
V subotu 40 dion, jak moja ostatnia babula pomerła.
Nema v mene uže ni baby, ni diêda.
Nema nikohutkoho, chto vyros na našuj rodinie, poka našy bat'ki povyjizžali v horody so svoich rôdnych viosok.
Nema nikohutkoho, dla koho hovoryti po-pudlaśki zausiody buło najnurmalniêjšym v sviêti, a pôlśki było nenaturalnym.
Pokolenije peresunułosie.
My sobiê sidimo v našuj Gdyni i ždemo, koli nastupnyj raz na Rodinu pojedem.
A byli i na verasień, koli naš diadia iz Australii prijichav pośle amal 30 liêt, a my jomu joho Rodinu pokazyvali. Byli i na zapusty, i na Ruzdvo.
Jakže by inakš.
Što deń diêtki svoje movy słuchajut od mene (a byvaje, što i našy Tato po-pudlaśki zahovorat), što večur słuchajut skazki po-našomu i piesień narodnych v roli kołychanok.
Nataška tak hovoryt: "Mamo, chrebet Tobie vidno!". I "zaspivaj mnie >>luli,luli!<<"
Vitik mało pokul hovoryt, no po-našemu vsiutko ponimaje, a jakže.
Deržymoś.
Rodina u nas zausiody žyvaja, chotia na blogie tišyna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz